Obrona Terytorialna Bezrobotnych?
- Autor: Andrzej Turczyn
- 14 grudnia 2016
- komentarzy 108
Ciekawy tekst pojawił się na portalu gazetaprawna.pl poświęcony kandydatom do obrony terytorialnej. Autor stawia tezę, że do nowej formacji zgłaszać się głównie osoby bez pracy i te, które słabo zarabiają. Proces rekrutacji rozpocznie się dopiero w styczniu, ale już zgłaszający się kandydaci potwierdzają stawianą tezę. Antoni Macierewicz, minister obrony narodowej, poinformował, że jest już 10 tys. chętnych, a w 2019 r. formacja ma liczyć 53 tys. ochotników. Zachęcam do zapoznani się z całością tekstu.
Tematy obrony terytorialnej bardzo mocno zaczął się w Polsce rozwijać wraz z atakiem Rosji na Ukrainę. Pamiętamy zielone ludziki, krok po kroku zajmujące Krym. To wówczas rozpoczęła się burza, debata o obronie terytorialnej, której ściśle towarzyszył wzrost zainteresowania bronią palną. W kwietniu 2015 r. we wpisie Obrona Terytorialna bez broni pisałem, że moim zdaniem ogólnopolska akcja społeczna tworzenia społecznych oddziałów OT zaskoczyła tzw. władzę. Skala zjawiska, gwałtowny charakter jej rozwoju w całej Polsce, zmusił czynnik rządowy do reakcji. Rząd mógł sprzeciwić się tego rodzaju działaniom. Wojsko nie może być prywatne – komentował minister Koziej. Powód do sprzeciwienia się społecznym inicjatywom powstawania oddziałów OT, był oczywisty. Jednak taka reakcja przekonywałaby społeczeństwo, że sprzeciw rządu jest skierowany przeciwko bezpieczeństwu Polaków. Upaństwowienie inicjatywy społecznej. Taki okazał się kierunek działania. MON zaangażował się w pomoc organizacjom społecznym, w dalszym ich rozwoju.
Czy po objęciu władzy jesienią 2015 r. przez partię Prawo i Sprawiedliwość słusznie odczytano nastroje społeczne? Zaczynam mieć poważne wątpliwości. Minister Macierewicz wprawdzie bardzo sprawnie stworzył prawne podwaliny OT, ale podobnie jak poprzednicy zupełnie pominął sprawę fundamentalną.
Zmiana przepisów o dostępie do broni palnej, będzie miarą intencji rządu. To będzie próba rzeczywistych celów. – to zdanie zapisałem w cytowanym wpisie Obrona Terytorialna bez broni. To zobrazuje na ile zamiary stworzenia OT są poważne. Powszechna obrona terytorialna nie może być zbudowana bez karabinu w domu obrońcy. Moim zdaniem to sprawa oczywista. Urzędnicze planowanie, magazynowanie, może doprowadzić tylko do tego, że w godzinie W czegoś z całą pewnością zabraknie… W sierpniu 2015 r., a zatem na kilka miesięcy przed wyborami napisałem wpis Powszechna obrona terytorialna, a broń palna i w nim zawarłem to zdanie. W listopadzie zaczęło mi się rysować najgorsze z możliwych nieprzepuszczeń, że i w wykonaniu rządu PiS tworzenie OT to kanalizacja nastrojów społecznych. Scentralizowanie przechowywanie broni WOT to moim zdaniem prawdopodobny przyczynek niepowodzenia idei powszechnej obrony terytorialnej w Polsce. Na poważnie nie da się traktować ochotniczego obrońcy ojczyzny, dając mu raz na miesiąc do potrzymania broń.
Moim zdaniem optymizm ministra Macierewicza wkrótce zostanie ostudzony. Stawiam tezę, że to właśnie (nie)posiadanie broni przesądzi o niewielkiej atrakcyjności Wojsk Obrony Terytorialnej. Ten element sprawia, że znika cała atrakcyjność idei ochotniczego uczestnictwa w WOT. To moje przypuszczenia, to moja teza, którą stawiam do dyskusji. Czas ją zweryfikuje. Ktoś musi ją wypowiedzieć, gdyby z czasem miało się okazać, że WOT nie działa jak zakłada min. Macierewicz.
Nie będę się złościł gdy okaże, że się myliłem. Mam jednak coraz częściej nieodparte wrażenie, że naszym rządzącym brak mądrości, która jest oczywista dla innych, a wyraża się w zdaniu „Najlepszym środkiem odstraszającym są nie tylko uzbrojeni żołnierze, ale także uzbrojeni obywatele.”